Pierwszy raz od narodzin Łucji, przez głowę przeszły mi mordercze myśli. Co więcej, nie sądziłam, że wyobraźnia podpowie mi aż tak sugestywne obrazy, co zrobić z tym małym, wrzeszczącym Dziabagiem. Niby słyszałam, że i inni rodzice miewają takie chwile, ale dotąd moje dziecko aż tak mi skórę nie zaszło. Aż do środowego wieczoru.
O co chodziło? O wieczorne usypanie. Zgodnie z poleceniami wielu poradników, zajmujących się tematyką pomocową dla młodych rodziców, aby dziecko ładnie szło spać, należy wprowadzić wieczorne rytuały. Tak też w poprzednia środę, Łucja została umyta, przebrana w piżamkę, dostała butlę z większą ilością mleczka, aby wystarczyło jej na całą noc i ... za nic na świecie nie chciała spać. Zazwyczaj po takich działaniach, chwili noszenia i tulenia, dziecko zasypia. Dla pewności, w tle lecą kołysanki, w okolicach 4-5 dziecko śpi już twardo, a my około 20.30 mamy wieczór dla siebie. Nie tego dnia. Najpierw zaczęła sięgać po okoliczne przedmioty, w tym piloty, komórki i długopisy, potem radośnie pokrzykiwać kiedy próbowaliśmy ją położyć do łóżeczka. Na nic nie zdawało się śpiewanie z Grzegorzem Turnauem i Magdą Umer (radość), noszenie (płacz), przystawianie do piersi (siadanie i machanie rączkami). Po szesnastu kołysankach, uznaliśmy, że nie ma co dalej jej usypiać, skoro nie jest śpiąca. Była prawie 21. Po kolejnej godzinie, podczas której dalej interesowało ją siedzenie na rękach, szarpanie psiej sierści, szukanie czym może się pobawić, zaczęła wreszcie trzeć oczka! I ryczeć! Nagle zrobiła się tak zmęczona, że już nie mogła ot, tak zasnąć. Czterdzieści minut później - kiedy ją odkładałam - na zegarze była 22.38! Z wieczora nic nie zostało, poza moim wkurzeniem i totalnym zmęczeniem.
Ale to nie koniec - następnego dnia obudziła się o 4.40! Dominik dzięki naszemu maleństwu nie nastawia już budzika, czasem nawet jest jednym z pierwszych w robocie. A Łucja - jak się zmęczy, to w dzień odsypia. Ale nauczona doświadczeniem, nie pozwalam jej spać więcej niż dwie godzinki (nie wliczam w to porannej drzemki - bo pobudka przed piątą, szybko zamieniła się w kolejną drzemkę, tym razem do 7.30). I tak mam gwarancję, że o 20.30 po 3K (kąpiel, kolacja, kołysanka) pójdzie spać.
Dziabąg odsypia ciężką noc ;) |
ps. W okolicy łóżeczka Łucji, wprost na wyciągnięcie jej małych łapek, stoją książki. Łucja upodobała sobie zwłaszcza jedną - "Zbrodnię i karę" Dostojewskiego. Czy nie za szybko na tak ambitną lekturę? ;)
Hahaha upodobanie do ambitnej lektury ma we krwi po mamie ;-)..... sliczna jest!!!
OdpowiedzUsuńDzięki :) Z tymi ambitnymi lekturami, to teraz brak na nie czasu - ledwie wystarcza na gazety i mniej ambitne książki. Ale kto wie, może "Dziady" niedługo jej poczytam :)
Usuń