poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Dobre wychowanie

Tak jak poprzednio pisałam, Łucja zmieniła swoje przyzwyczajenia dotyczące snu. W ciągu dnia ograniczyła swoje drzemki do dwóch, przez co około 20 jest już zmęczona i idzie spać. Niestety, szybsze położenie się spać równa się szybsza pobudka - tak w okolicach godziny szóstej. 
Tak więc, kiedy ja jeszcze przypominam zombi, Łucja wyspana i w dobrym humorze, otacza się swoimi zabawkami. Na moje szczęście, to jedna z niewielu pór, kiedy Dziabąg potrafi się sama bawić, a ja mogę spokojnie się rozbudzić i czasem  nawet zrobić coś dla siebie. - np. przeczytać jakiś zaległy artykuł ze sterty gazet, które wciąż kupujemy, ale niekoniecznie czytamy.
Ostatnio, w ramach takiego poranka, udało mi się przeczytać artykuł z nie najnowszej już Polityki o braku znajomości zasad dobrego wychowania, savoir-vivre'u w naszym społeczeństwu. Autorka ilustruje to następującym obrazkiem:
Coraz więcej osób widząc to [brak manier-dop.], cierpi na bolesną niestrawność. Ma poczucie niezasłużonej degradacji. I bezradności. Na przykład gdy 12-letnia siostrzenica zjeżdża z kilkudniową wizytą. I odmawia zjedzenia obiadu, bo nie lubi buraczków. Rozbabruje potrawy, paćka talerz, siorbie, ciamka. Każe dziesięć razy wołać się do stołu. Wstaje bez "czy mogę" i "dziękuję". Siedzi niechlujnie, podpiera się, podkula nogi. Nie przychodzi jej do głowy pomóc w nakrywaniu, sprzątaniu, zmywaniu. Nie dziękuje za prezent. Rozczarowana, że nie udało się dostać jakiegoś ciuszka-zachcianki, wrzeszczy i trzaska drzwiami. Wypowiada się o innych (dzieciach i dorosłych): głupek, idiota, kretyn. Nie ma w zwyczaju odpowiadać pełnym zdaniem; poprzestaje na uhm; burczy pod nosem. Bez pytania gasi światło, wzmacnia głos w telewizorze, przełącza kanały. Bez pukania wchodzi do zamkniętego pokoju i toalety. W autobusie miejskim przepycha się, by zająć najlepsze miejsce. Wcina się ze swoimi problemami i uwagami w rozmowę dorosłych. Chichocze, gdy ktoś powie coś, co wyda się jej niedorzeczne; rysuje kółka na czole. Często wydaje się, że w ogóle nie słyszy. Nie patrzy w oczy podczas rozmowy. Jest niewychowana (w: Obuci i obyci, Wilk Ewa, Polityka nr 32 6.08-11.08.2014) 
Po skończeniu artykułu poczułam się jakby przejechał po mnie walec drogowy. Dobre wychowanie, maniery, niby coś oczywistego, a jednak jak przedstawia powyższy przykład, wcale nie są takie oczywiste. Ile razy zdarzyło nam się spotkać z podobnymi reakcjami młodzieży, powiedzieć, że nic się nie stało, kiedy nastolatek/młody człowiek wciął się w zdanie, nie ustąpił miejsca, udał że nie słyszy, gdy się do niego mówi, zwrócił się per Ty do osoby dwa razy od siebie starszej. Chyba jednak się stało, bo w ten sposób daliśmy przyzwolenie na takie zachowanie wobec nie tylko siebie, ale i innych, którzy niekoniecznie zgodzą się, że się nic nie stało.
Dlaczego tak jest? Może dlatego, że sami jesteśmy niewychowani? My, pokolenie, które dorastało już po transformacji ustrojowej, w czasie gdy rodzice zajmowali się odnajdowaniem swojego miejsca w kapitalizmie, a szkoła szukaniem tożsamości, zostaliśmy wychowanie najpierw przez telewizor, potem komputer i internet. A tam  - nowy, wspaniały świat, wypełniony ludźmi, którzy dzięki łokciom, cwaniactwu odnosili sukces (bycie przyzwoitym z każdym rokiem stawało się passe). Dzięki braku znajomości granic łatwiej nam wybaczyć przekraczanie ich u innych.
Czemu o tym piszę? Nie by moralizować - to nie moja rola. Ani by straszyć zagrożeniami świata - wręcz przeciwnie, nie uważam telewizji, komputera czy internetu za źródła zła. Martwi mnie co innego - skoro ja jestem nie wychowana, to jak wychowam moje dziecko? Kiedy będę wiedziała, że to co jej mówię, jest dobre, czy mój przykład należy naśladować, czy wręcz przeciwnie? Niby odpowiedź jest oczywista - kiedy będę traktować innego człowieka z szacunkiem. Ale co znaczy odnosić się do innych z szacunkiem? Być miłym? Oddawać cześć, respekt? Czy coś innego? A jak to przełożyć na życie - jak zgodnie z tą zasadą odnosić się do rodzica, nauczyciela, pracodawcy niby wiadomo, ale wobec sąsiada, pani sprzątającej klatkę czy kasjerki w markecie już niekoniecznie. 

To taka refleksja ze spaceru. Dziś bez zdjęć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz